Piękne opływowe kształty, ładnie zaokrąglona i zero kantów to pierwsze myśli jakie przychodzą do głowy w kontakcie pierwszego stopnia z tym Renault. Cliówka moim zdaniem skoczyła bardzo daleko od poprzedniego modelu pod względem wyglądu. W kolorze czerwonym, który miałem okazję przetestować naprawdę rzucała się na ulicy w oczy. Francuskie auta tak samo jak sama Francja od zawsze kojarzy się z modnymi nie tylko ciuszkami.
Nie mały, ale i nie duży tylko ogromny logotyp francuskiej marki zdecydowanie dodaje +100 do wyglądu auta. Chyba w żadnym samochodzie nie ma tak dużej metki.
Ładny przód to nie wszystko - tyłek też jest niczego sobie.
Clio o zgrabnych wymiarach 406,2x173,1x144,8[cm] idealnie nadaje się do miasta, dlatego pokazywałem się z nią, gdzie się tylko dało ;)
Po wizycie w testowym lesie przyszedł czas na romantyczny park.
Silnik. Niektórzy od tego zaczynają, ale ja do każdego auta podchodzę indywidualnie i nie mam żadnych szablonów, a wszystko wychodzi w praniu tzn. podczas jazdy. Tak było i tym razem. Silnik, czy tam silniczek pod maską to tylko małe 0.9, a więc niecały litr pojemności. Moc silnika - tu z kolei aż 90 km, czyli jak widać niewielkie serce ma wielką moc. Tylko 45 litrów zatankujemy na stacji, ale bez obaw z powodu małego baku, bo to pali jedynie 5,5 czy tam 6 litrów na sto kilometrów - chyba przyzwoicie.
Jeżeli nie planujemy dalekich tras z 5 osobami na pokładzie, z których każda ma dużą walizkę - autko powinno być odpowiednie dla nas.
Bagażnik nie taki całkiem mały. Pomimo zaokrąglonych rogów posiada 300 litrów pojemności. Jak się popieści to coś tam się zawsze zmieści;)
Z tyłu miejsca w sam raz dla Albina, którego trzeba by podwieźć do położonego opodal miasta.
Dobra, ale ja jeżdżę przeważnie sam. Podczas samotnych przejażdżek nie uświadczyłem żadnego dyskomfortu.
Autko dobrze się prowadzi, fotele trzymają dobrze. Skóry nie było, ale nie jestem też jej fanatykiem.
Były za to inne dodatki, które tylko umilają codzienną jazdę.
Przydatna nawigacja...
...i zawsze pomocna kamera cofania z zawsze aktualnym torem jazdy.
Zegary analogowo-cyfrowe. Dziwna sprawa, ale po kilkunastu kilometrach dało się przyzwyczaić, że nie znajdziemy tam typowej wskazówki prędkościomierza.
Tempomat jest fajnie rozwiązany. Po wciśnięciu guzika przy skrzyni biegów prędkość z jaką ma poruszać się nasze Renault ustawiamy przyciskami na kierownicy i możną ją ustawić z dokładnością do jednego kilometra - fajna sprawa.
Co mi się nie podoba? Koło zapasowe, ale nie chodzi o to, że jest brzydkie czy też ładne, tylko o jego umiejscowienie - pod spodem auta. Z jednej strony dzięki temu jest większy bagażnik. Z drugiej strony, gdy złapiemy kapcia w deszczowy dzień ubrani w nowe ciuchy... schylać się? No dobra, prawdziwemu fanowi motoryzacji nic nie jest w stanie przeszkodzić w zmianie koła.
Generalnie całe auto od razu po odpaleniu przełącza się w tryb zielonego listka (czyt. Eco). Funkcja auto-start-stop to jedno, a tryb Eco to guzik odpowiedzialny za bardziej mulącą jazdę, jednak z uśmiechem dla naszego portfela.
Po każdej trasie wyświetla się monit o tym jak bardzo byliśmy eco.
Ten cały tryb eco możemy oczywiście wyłączyć, ale nawet nie musimy, jeżeli byśmy tylko chwilowo chcieli przyspieszyć - wystarczy docisnąć gaz... oczywiście do dechy.
Gdy kolor zielony wjedzie do piekła, a turbawki się załączą, pasek nabierze rumieńców. Gdy zatrzymamy nasz stoper po 12,2 sekundy to zobaczymy na liczniku ukochaną stówę.
Jakby wrażeń było nadal mało, a wieziemy kolegę z wojska to wystarczy włączyć ten tryb ze zdjęcia powyżej i ustawić dźwięk prosto z rajdówki. Dźwięk jest zintegrowany z pedałem przyspieszenia więc można się pobawić. Aha, jak kolega wysiądzie to poodsuwajcie wszystkie okna bo inaczej ryku V6-stki może nie usłyszeć ;)
Czarny połysk. Szczerze to myślałem, że jak tylko przejadę kilka kilometrów to moje niemałe paluchy będą poodbijane wszędzie gdzie się błyszczy to czarne coś. Myliłem się jednak i ku zdziwieniu czarne nadal, nawet po tych kilku dniach było czarne, a nawet się dalej błyszczało.
Koniec historii kończy się happy endem. Poznałem Clio bardziej, jakieś minimum 1000km bardziej. Oj po lesie nie jeździłem dużo ;)
Najtańsze Clio to uszczuplenie portfela o minimum 41 tysięcy. Warto dołożyć te kilka, kilkanaście tysięcy by cieszyć się z jazdy jeszcze bardziej. Pod względem kosztowym, wszystko jak zawsze zależy od zasobności portfela klienta. Jeżeli chodzi natomiast o wygląd i wrażenia z jazdy to z chęcią autko przygarnąłbym na dłużej.
Słony popcorn lub dobre czipsy się teraz przydadzą... play. Ej, ale weźcie mały popcorn i małe czipsy. Film jest krótki, a tłumaczenie, że dobry film trzeba obejrzeć kilka razy jest nie na miejscu. Wasze brzuchy będą niezadowolone.
AM
Strefa Kulturalnej Jazdy
Śliczny samochodzik, choć osobiście wolę większe auta :)
OdpowiedzUsuńTeż wolę suvy ale takim Clio bym nie pogardził ;)
UsuńNie powiem z czym się kojarzy wstęp : D ale mniejsza o to. Całkiem fajna recenzja, Clio miałem przyjemność poznać w szkole nauki jazdy i na egzaminie :) Osobiście to auto mi nie podchodziło, a najbardziej z wszystkiego denerwowała mnie tylna szyba w której nie mogłem nic dojrzeć oraz sprzęgło które tak odbijało, że ledwo dawało się je spuszczać powoli. Jedyny plus to chyba zegary cyfrowe które mi przypadły do gustu :)
OdpowiedzUsuńTe zegary są spoko... w jakim mieście cliówki są na egzaminacyjnych?
UsuńŻeby jeszcze na eLkach były z takim wyposażeniem jak ta testówka hehe :)
UsuńW Opolu jeździmy clio 4 (nauka jazdy) i na egzaminie tez na nich :)
UsuńPrze mi się podoba ten kolor, niby czerwony ale przy pewnym oświetleniu zupełnie pomarańczowy ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam ostatnio biały z białymi felgami jednakże na felgach czerwone paski i kilka pasków na karoserii - cudny ;)
OdpowiedzUsuńOj ładna ta Cliówka. Zawsze mi się podobała. I ten kolor...
OdpowiedzUsuń