Zawsze warto wpajać i mieć wpojone kilka prostych zasad, które mogą uratować nam życie.
Małe, wrzeszczące, nieobliczalne i wbiegające wprost przed naszą maskę w najmniej oczekiwanym momencie? Dziecko!
W mieście czy też na wsi, w centrum czy na osiedlu - znajdują się szkoły. Szkoły w których uczą się zazwyczaj małe dzieci. Wpajane są tam im wszelkie zasady dobrego wychowania. Nierzadko występują też akcje typu bezpieczna droga do szkoły czy inne podobne mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa tych maluchów. Większe, starsze dzieci przeważnie znają zasady bezpiecznej podróży do szkoły i je stosują, a takie akcje tylko uświadamiają ich w tym, że jak na razie nic się nie zmieniło i nadal trzeba uważać na drodze.
Nie wszyscy są jednak idealni, nie wszyscy wszystko łapią od razu. Nie każdy uczeń ma piątkę z geografii. Kierowca jadąc w pobliżu szkoły lub innych osiedli czy placów zabaw powinien zdawać sobie sprawę, że nie każde dziecko zostało przeszkolone z bezpieczeństwa na drodze i nie każde całe szkolenie zapamiętało, stosuje się do tych prostych wytycznych.
Lewa-prawa-lewa, czyli pierwsze kodowanie. Im świeższy, młodszy mózg tym bardziej chłonny. Dlatego edukację i wpajanie do skutku tej prostej zasady jest zalecane przez życie zwłaszcza w młodym okresie każdego małego człowieka. Dzieci jak widomo w większości przypadków biorą zły czy też dobry przykład ze swoich rodziców. Jeżeli rodzice oleją temat to dziecko najprawdopodobniej zrobi to samo i raczej zamiast być bezpieczne na ulicy, będzie stwarzać zagrożenie, zwłaszcza dla samego siebie. Jak wiemy postęp techniczny jest zauważalny w codziennym życiu. Nowsze, szybsze, lepsze samochody i inne gadżety to normalne nagłówki w każdych kolejnych numerach gazet. Jedno jednak się nie zmienia - na ulicy trzeba myśleć, czasem nawet nie tylko za samego siebie, ale nawet za innych.
Kierowca widząc znak ostrzegający przed takimi niebezpiecznymi i nieobliczalnymi dziećmi powinien nie tyle zdjąć nogę z gazu, co mieć ją przygotowaną do wciśnięcia pedału hamulca na full. Oczy dookoła głowy i nie silnik, a mózg na wysokich, najwyższych obrotach. Wiem, że dzieci powinny uważać. Powinny mieć zakodowane co i jak, zwłaszcza jak jeżdżą kierowcy na naszych drogach, zwłaszcza w obszarze zabudowanym. Niestety dziecięcy bunt nierzadko bierze górę i dlatego uważajmy na tych małe krasnoludki, zwłaszcza te, które uciekają na ślepo wprost przed siebie byle nie zostać unieruchomionym... w spacerowym wózku.
W mieście czy też na wsi, w centrum czy na osiedlu - znajdują się szkoły. Szkoły w których uczą się zazwyczaj małe dzieci. Wpajane są tam im wszelkie zasady dobrego wychowania. Nierzadko występują też akcje typu bezpieczna droga do szkoły czy inne podobne mające na celu zwiększenie bezpieczeństwa tych maluchów. Większe, starsze dzieci przeważnie znają zasady bezpiecznej podróży do szkoły i je stosują, a takie akcje tylko uświadamiają ich w tym, że jak na razie nic się nie zmieniło i nadal trzeba uważać na drodze.
Nie wszyscy są jednak idealni, nie wszyscy wszystko łapią od razu. Nie każdy uczeń ma piątkę z geografii. Kierowca jadąc w pobliżu szkoły lub innych osiedli czy placów zabaw powinien zdawać sobie sprawę, że nie każde dziecko zostało przeszkolone z bezpieczeństwa na drodze i nie każde całe szkolenie zapamiętało, stosuje się do tych prostych wytycznych.
Lewa-prawa-lewa, czyli pierwsze kodowanie. Im świeższy, młodszy mózg tym bardziej chłonny. Dlatego edukację i wpajanie do skutku tej prostej zasady jest zalecane przez życie zwłaszcza w młodym okresie każdego małego człowieka. Dzieci jak widomo w większości przypadków biorą zły czy też dobry przykład ze swoich rodziców. Jeżeli rodzice oleją temat to dziecko najprawdopodobniej zrobi to samo i raczej zamiast być bezpieczne na ulicy, będzie stwarzać zagrożenie, zwłaszcza dla samego siebie. Jak wiemy postęp techniczny jest zauważalny w codziennym życiu. Nowsze, szybsze, lepsze samochody i inne gadżety to normalne nagłówki w każdych kolejnych numerach gazet. Jedno jednak się nie zmienia - na ulicy trzeba myśleć, czasem nawet nie tylko za samego siebie, ale nawet za innych.
Kierowca widząc znak ostrzegający przed takimi niebezpiecznymi i nieobliczalnymi dziećmi powinien nie tyle zdjąć nogę z gazu, co mieć ją przygotowaną do wciśnięcia pedału hamulca na full. Oczy dookoła głowy i nie silnik, a mózg na wysokich, najwyższych obrotach. Wiem, że dzieci powinny uważać. Powinny mieć zakodowane co i jak, zwłaszcza jak jeżdżą kierowcy na naszych drogach, zwłaszcza w obszarze zabudowanym. Niestety dziecięcy bunt nierzadko bierze górę i dlatego uważajmy na tych małe krasnoludki, zwłaszcza te, które uciekają na ślepo wprost przed siebie byle nie zostać unieruchomionym... w spacerowym wózku.
AM
Strefa Kulturalnej Jazdy
Wg moich obserwacji szkoła dla większości kierowców to tylko budynek... nic więcej więc 100km/h jest bezpieczne bo.... przecież mają super auto :/
OdpowiedzUsuńMieszkam obok takiej szkoły więc wiem o czym mówisz... wnuczka codziennie szkole, że auto jest złe, że auto Cię może zabić, że kierowca może Cię nie widzieć i takie tam...
UsuńUczyć dzieci uczyć dzieci!
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałem jak dzieci pod blokiem bawiły się w zabawę kto przebiegnie szybciej wprost przed jadącym autem... obok stali rodzice.. po chwili mama jednego bachorka podeszła i powiedziała... zapnij kurtkę bo zimno... i poszła do klatki.. a dzieci dalej przed maski auta wskakiwały.... ciekawy kiedy skończą takie zabawy;/
UsuńJak ja widzę błaznów którzy w takich miejscach wyprzedzają to mnie mdli;/
OdpowiedzUsuńCoś na ten temat wiem i mam ten sam odruch... wymiotny :)
UsuńJa zawsze zwalniam i jadę wtedy zawsze nigdy więcej niż 50, nawet jak jest z górki... oczywiście z tyłu albo mrygają światłami albo dają ognia i z lewej... nawet na ciągłej..
OdpowiedzUsuńChamom się zawsze spieszy... bezczelnym chamom!
UsuńNiestety niektórym rodzicom się nie wytłumaczy, a o nieszczęście jest zawsze łatwo. Źle się zawsze staje na momencie, ale żeby było dobrze... z tym już dłużej i trudniej...
OdpowiedzUsuńChoćbym chciał zaprzeczyć to się nie da bo to niestety prawda;/
UsuńW mojej okolicy ze względu na bezpieczeństwo uczniów zamknęli główne wejście do szkoły (bo wychodzi ono na ulicę) i każą wychodzić tylnym wyjściem. Oczywiście ma się to nijak do bezpieczeństwa, bo uczniowie też muszą przejść przez tę samą ulicę co wcześniej, tylko teraz muszą nadrobić kilkaset metrów. Wymyślili to nauczyciele, więc może takim ludziom nie warto powierzać naukę dziecka w zakresie bezpieczeństwa na drodze. Niech robią to rodzice!!!
OdpowiedzUsuńdobre... tego jeszcze nie słyszałem i nie widziałem :)
UsuńIdioci są w każdym wieku :)
UsuńAle w takich placówkach jak szkoła, jakiś urząd, poczta, czy służba zdrowia niestety najwięcej :( Sam się zdziwiłem jak zobaczyłem tę sytuację, ale niestety to prawda.
UsuńNie kumam.. w tych urzędach to max po gimnazjum pracują czy jak;/
Usuń