Pęknięty zderzak, urwana tablica rejestracyjna, rysa na bocznych drzwiach czy wgniotka na tylnej klapie, czyli gdzie jest granica wytrzymałości Twoich nerwów podczas stłuczki, kolizji, wypadku?
Dwie różne wersje wydarzeń, nie wiadomo kto zawinił i nikt nie chce się przyznać, czyli typowa sporna sytuacja. W takich przypadkach nie ma wątpliwości, że najlepszym rozwiązaniem jest wezwanie policji, która to ostatecznie wyjaśni i oceni o co tyle halo i dlaczego ja czy on nie ma racji. Ktoś, kto ma prawo jazdy kilka lat raczej na pewno był świadkiem lub sam uświadczył przynajmniej jednej historii z miejsca zdarzenia.
Niechcący. Z reguły akcja ,,niechcący" to zagapienie się czy to na drodze, czy też choćby na osiedlowym parkingu. Jakieś pół roku temu miałem taką przygodę. Siedzę sobie w aucie pod blokiem, nagle przejeżdża obok autko i cichutko słychać puste buch. Wysiadam, patrzę, ale nic nie widać, bo godzina wieczorna, a te uliczna lampy, zwłaszcza osiedlowe dość słabe są. Spoglądam na autko ,,winowajcy", a ten parkuje kilkadziesiąt metrów dalej i ogląda swój zderzak, więc wysiadłem i zrobiłem tak samo. Włączam niby latarkę w telefonie i jest - spore pęknięcie błotnika. Podjeżdżam do delikwenta, a ten już śmiga w stronę klatki, zaczepiam, zagaduję i mówię o co chodzi. Z początku wypierał się, ale jak powiedziałem, że siedziałem w środku to zmienił zdanie. Starszy Pan, patrzy na mój zderzak i mówi, że no... z 20zł może mi dać. Trochę mnie zatkało, wszak w miarę młody jestem, a mój Scenic to nie nowe autko, ale chyba błotnik więcej wart niż 20zł nie mówiąc już o jakiejś robociźnie. Ja na to, że się nie godzę i dzwonię na policję - toż to punkty dojdą i mandat jakiś - skończyło się chyba na stu czterdziestu czy pięćdziesięciu złotych, bo tyle miał przy sobie. Obyło się bez udziału Policji.
Kolejna sytuacja na kolejnym parkingu. Siedzę w aucie, bo czasem na kogoś się czeka. Podjeżdża młoda dziewczyna, parkuje, wysiada i następnie wyjmuje fotelik z dzidziusiem, drzwi jej lekko poleciały i dotknęły, może bardziej nawet macnęły czy musnęły drzwi w Scenicu, widzę, że Pani przerażona, trochę nawet zbladła. Odsuwam szybę, uśmiecham się i mówię, że nic się nie stało - nowy nie jest. Pani przeprosiła chociaż nic się nie stało, to było bardzo delikatne, ale zdziwiła się chyba, że oznajmiłem to tak spokojnie:)
Do 3 razy sztuka. Ze 3 lata temu, w ciągu tygodnia mój szczeniak czyt. Scenic dorobił się dwóch wgniotek... od tej samej osoby. Raz miła Pani przywaliła w drzwi na parkingu tylko tak bardziej niż konkretnie, więc wgniecenie spore się zrobiło. Dogadaliśmy się bez udziału policji. Parę dni potem, gdzieś tam wyprzedzałem... auto, które wyprzedzałem zjechało na mój pas i obdarło trochę jeden bok. Zatrzymuje się, patrzę i oczom nie wierzę - ta sama Pani. Tyle co umówiłem się pod koniec tygodnia z rzeczoznawcą, a tu dzwonię do niego po raz kolejny i długo tłumaczę, że będziemy omawiać kolejna stłuczkę, ale sprawca się nie zmienił. To niedowierzanie słyszane w słuchawce - bezcenne.
Remont kolejnej ulicy w Kielcach, korek jak to standardowo bywa, a za mną jakiś przedstawiciel w Octavii. Nagle czuję jakby ktoś chciał popchnąć moje auto. Wysiadam patrzę, tablica w Octavii rozwalona, ale na szczęście hak w Sceniku twardy i ochronił zderzak. Spoko nic się nie stało. Siadam, za 2minuty riplej, powtórka z rozrywki. Octavia cały czas za mną. Zmiana była tylko w Octavii - zderzak na pewno do wymiany, a hak nadal spisał się. Spoko loko, ale 3 raz bym chyba nie wytrzymał... ze śmiechu.
Nie obyło się bez Policji. Jadę sobie skuterkiem (czas akcji ,,młodość"), dojeżdżam do skrzyżowania, a Pan z przeciwko chcąc przeciąć mój pas wymusił pierwszeństwo. Pal licho gdyby dodał gazu i przejechał, ale on był tak niezdecydowany, że się zatrzymał na środku, jakby się rozmyślił - wyłączył myślenie, a ja zostałem powalony przez jego przedni zderzak. Zaliczyłem glebę, na szczęście przy niewielkiej prędkości, lekki szok, a potem wiedziałem, że pomimo iż mam kilkanaście lat to bez policji się nie obejdzie. Pamiętam obiecanki, że dobrze Ci zapłacę, dogadamy się itd itp. Wkurzenie sięgnęło zenitu i tylko 997 rozstrzygnęło temat. Ile dostał punktów i jaki mandat - tego nie wiem, bo wtedy mając 50cm3 pod tyłkiem nie interesowałem się takimi kwotami. Wystarczyło mi wiedzieć co mi wolno na drodze, a czego robić nie można.
Tak się zastanawiam, gdzie jest ta granica wytrzymałości? Podejrzewam, że w głównej mierze to zależy od tego jaką uwagę przywiązujemy do przepisów. Tak do przepisów, a nie do auta. Nawet jak mamy drogie auto to chyba można się zawsze dogadać w sprawie tych nowych rys. Jeżeli jednak nasz styl jazdy to typowy ,,nauczyciel" to raczej sprawca ma nikłe szanse na to, że nie zobaczy pojazdu 997 na miejscu zdarzenia.
Moim skromnym zdaniem, gdy ktoś zrobi coś ewidentnie niechcący, ale to coś nie będzie jakoś mega głupie to zawsze można się dogadać. Na pewno jeżeli w jakimś znacznym stopniu stłuczka, kolizja, wypadek zagrażałoby naszemu życiu i zdrowiu to delikwent poza kasą powinien otrzymać jeszcze kilka bonusowych punktów.
AM
Strefa Kulturalnej Jazdy
Jeżeli bym jechał z dzieckiem i jakiś debil by we mnie wjechał to nigdy nie popuszczę i zawsze zadzwonię! Chamstwo i debilizm trzeba zwalczać!
OdpowiedzUsuńPopieram! Tylko jak ktoś ewidentnie ,,niechcący" coś zrobi to nie dzwonię, a to widac od razu czy ktos jest debilem, ofiarą losu czy faktycznie do kitu dzień i małą ryskę można przebaczyc.
Usuńpamiętaj że karma wraca :P
UsuńLanos wjechał mi w tył. Jada w godzinach szczytu, prędkość niewielka. Gość chciał się dogadać, poprosiłem go o dokumenty. Pytam - czemu auto ma przeterminowane badanie techniczne o pół roku? - Bo nie przeszedłbym badania, mam hamulce do zrobienia...
OdpowiedzUsuńMimo rozbrajającej szczerości, wezwałem policję.
Zrobiłbym tak samo! to potencjalny zabójca był!
UsuńDokładnie! Trzeba wiedzieć kiedy odpuścić czyt. zezłomować auto ;/
Usuń@Albin, ale czemu złomować auto, bo ma niesprawne hamulce ? Miałem lanosa i miałem do zrobienia przewody, wiadomo koszt jest znaczny, wyszło z 600 zł. i lanos dalej jeździł. Co do wzywania policji, to też jest zależność, oglądałem nie raz program "STOP Drogówka" i się dziwiłem jak można wzywać policję do najechania, ale się okazywało, że samochód leasingowy i niestety trzeba.
UsuńMałe stłuczki to moim zdaniem, zawsze można polubownie załatwić, jak nie od ręki kasą to nawet oświadczeniem o ile wyrządzający szkodę ma polisę ;) Nigdy nie idźcie na to, że przy sobie nie ma, bo zostawił w domu, taki delikwent na 99% nie posiada polisy i będą tylko problemy.
Anonimowy nie złomowac od razu wszystkie stare, ale takie, ktore ewidentnie widac ze z nich nawet po tym jak wlozymy w remont kilka tysiecy nic juz nie bedzie. z tym odpuszczaniem to jezeli nie stac Cie na remont to idz na autobus - o to mi chodziło. Co polisy to się zgadzam z Tobą w 100%. W sumie jak się czegoś nie jest pewien to policja rozwiązuje problem - inaczej zawsze ktoś może się wyprzec takiego zdarzenia i ciężko i długo schodzi zanim odzyskamy kase.
UsuńNiestety wszystko zależy od człowiek....
OdpowiedzUsuń