Pytanie brzmi - kto za to zapłaci?
- 490-konny Dodge Challenger V8 o pojemności 6,4 litra warty był około 200 000 złotych.
Klient jak to zwykle bywa na myjniach przymarketowych, oddał kluczyki pod opiekę pracownika i udał się na zakupy. Pracownik postanowił się jednak ,,przejechać". Tylny napęd i olbrzymia moc auta przerosła go jednak, a podróż zaczęła się niemalże tam, gdzie rozpoczęła, czyli na parkingu pod ,,eklerkiem" we Wrocławiu. Auto wylądowało na drzewie i zostało dość mocno uszkodzone.
Niestety dla pracownika nie mam dobrych wieści. Auto zostało rozbite, a właściciel Dodge`a nie upoważnił sprawcy do jazdy jego samochodem. Podejrzewam, że ubezpieczyciel będzie zwlekał z wypłatą odszkodowania do czasu aż sprawa zostanie całkowicie wyjaśniona, a to może potrwać. Nawet gdyby właściciel myjni miał wykupione ubezpieczenie OC dla firm to niewiele zmienia - auto zostało rozbite nie na terenie myjni, a przejażdżka autem klienta to nie usługa mycia pojazdu.
Prześlij komentarz